Witam! Temat pojawiał się na forum juz kilkakrotnie, ale w każdym przypadku objawy notalufu- brak mocy były raczej stałe, natomiast u mnie dzis stało się coś takiego.
Przejechałem krotką trasę (25 km) i zgasiłem silnik. Przy ponownym odpaleniu przez swoją niezgrabność nacisnąłem na gaz - w efekcie przy starcie silnika obroty skoczyły od razu na około 2500 (silnik ciepły, temperatura oleju wg kompa 86 stopni). Sklnąłem się w duchu i ruszyłem dalej. Podczas jazdy zauważyłem, że autko się muli - w jeździe nie dało rady przekroczyć 3100 obrotów (na piątym biegu 120 km/h). Na biegu jałowym - można było przegazować do 4000 obrotów. Na "ucho" silnik pracował normalnie, żadne kontrolki nie mrugały.
Mając na uwadze najprostsze rozwiązanie - zjechałem z drogi i wyłączyłem silnik. Po trzech minutach odpaliłem ponownie i -uwaga- bez jakiejkolwiek mojej ingerencji (nie naciskałem gazu) obroty silnika przy starcie same podskoczyły do około 1600. Znowu go zagasiłem i ponownie odpaliłem - tym razem było już dobrze - obroty nie podskakiwały, jest moc. Silniczek zbiera się normalnie (dla pewności sprawdziłem po autostradzie - 180 km/h i miał ochotę na dużo więcej ale niestety Opel Astra przede mną nie chciał zjechać) - więc wygląda że jest dobrze.
Pytanie jest takie - czy możliwe jest żeby przez swoje naciśnięcie gazu przy starcie spowodowałem jakiś błąd czujników i w konsekwencji notlauf i czy w tej sytuacji należy się czegoś obawiać, zawczasu czyścić turbinę, czy jakieś czujniki, czy może raczej dać sobie spokój (autko chodzi już normalnie) i cieszyć się furakiem?
Moje autko to Seat Toledo 1998 AFN 110 KM ponad 200 tysięcy (tak mi się wydaje).
Pozdrawiam serdecznie i z góry dziękuje!
K.