To znaczy nie to ze popieram od razu poranne wyścigi (przed pierwszą kawą;) ) ale trochę racji w tym jest. Jak jadę delikatnie, po mroźnej nocy to faktycznie potrzebuje ok 6-7 km żeby złapał właściwą temperaturkę. Ale jeżeli człowiek troszkę dynamiczniej śmiga (nie chodzi o butowanie, ale bujnięcie się do 100-ki i trzymanie go tak) to już po 4 km wskaźnik oscyluje w okolicach właściwej temperatury. No i jeszcze jedna uwaga - auto z klimatyzacją słabiej grzeje... Poprzednie dwa były bez klimy (znaczy sie nadal jest jeden) i ustawienie grzania na max`a to było samobójstwo. Natomiast w Caddy`m z klimą, przy temp. oscylującej w okolicach zera st. - jeżdżę cały czas na max grzaniu i nie powiem żeby jakoś przesadnie gorąco było w aucie...