Auto znane - firmowy Caddy, przebieg 306 tyś km
Od jakiegoś czasu zaczynają się z nim dziać niedobre rzeczy a mianowicie "zaduszanie" silnika podczas jazdy. Objawia się to w następujący sposób: auto leci sobie w trasie, odejmuję nogę z gazu (przez łukiem np aby wyhamować silnikiem) i szarpnie całym autem i gaśnie silnik - zupełnie jakbym go zadusił - co na pewno nie miało miejsca gdyż jechałem 100km/h i zdjąłem tylko nogę z gazu po czym samochód wyhamował do jakichś 70-ciu, 80-ciu km/h. Zapiszczała kontrolka od ciśnienia oleju. Stanąłem na poboczu - oglądam wszystko na spokojnie - żadnych śladów uszkodzeń podwozia czy kół, przez następne 10 min sprawdzam kilkukrotnie poziom oleju w silniku - ponad 3/4 skali - a więc jest... Zbaraniałem. Zdjąłem plastikową osłonę silnika z góry, odpiąłem osłonę paska rozrządu, odchylam - pasek na swoim miejscu
Próbuję odpalić... Za 3-cim kręceniem dopiero odpala i jakby nigdy nic pracuje jak zawsze... Nic nie rumoce, nic nie grechoce - silnik pracuje jak co dzień. Następnego dnia miałem powtórkę z historii tym razem dojeżdżając do świateł... Noga na sprzęgło i silnik tyd-tyd-tyd i zgasł. To samo co wcześniej - jakby go zadusił. I znowu ta sama procedura: 3 x kręcenie rozrusznikiem, za 4-tym odpala... Wróciłem do firmy, zostawiłem auto na wolnych obrotach i luzie przed drzwiami i słuchamy silnika - czy coś się czasem nie urwało i nie lata w silniku blokując ale gdzie tam - dla każdego ten silnik chodzi tak jak zawsze, żadnych niepokojących dźwięków... I nagle znowu to samo: tyd-tyd-tyd, zatelepało silnikiem do tego stopnia ze aż się zatrzęsła całą buda i zgasł... Zupełnie jakby go zadusił (np chcąc ruszyć z 5-tki)... Kuźwa no totalnie brak mi pomysłów co może być przyczyną takiego zachowania. Co ważne - zjawisku temu nie towarzyszą żadne metaliczne dźwięki sugerujące faktyczną fizyczną blokadę czy zakleszczenie któregoś z pracujących mechanizmów. Filtry odpadają - wszystkie nowe, paliwowy ma dopiero 15 tyś km... Paliwo wciąż i niezmiennie to samo - od 7 lat, podejrzewam tylko dwie rzeczy:
- wyjącą turbinę kwalifikującą się do regeneracji (ale nigdy nie ma kiedy), z tym że nie wiem czy turbina potrafi tak drastycznie zadławić silnik, silnik, który jednak wciąż ma "parę" i nie dostarcza żadnych efektów pirotechnicznych... no może lekko sobie przydymia na czarno jak mu się przyciśnie z za niskich obrotów
- sprzęgło, które od nowego też nie było jeszcze wymieniane, a wygląda na zużyte gdyż poszczególne biegi wchodzą opornie, byle niedokładne wysprzęglenie a już jest "zgrzyt" i pedał sprzęgła po wysprzęgleniu pozostaje dobre 5 cm niżej od pedału hamulca (a powinien być na równi)... Ale sprzęgło się nie ślizga - auto kiedy jest potrzeba to rwie do przodu bez żadnych uślizgów...
Czy ktoś z Was ma jakieś koncepcje na temat co to może być
Ktoś miał podobne zdarzenie