Nooo panie... katastrofa...
Ale - jak wszyscy żyją - nie ma czego żałować.
Teraz idziesz do jakiegoś oddziału firmy w której sprawca miał polisę (w tym wypadku do PZU) i meldujesz ze jesteś stroną poszkodowaną w kolizji i chciałeś wypełnić stosowne dokumenty. Zarezerwuj sobie od razu ze 2-3h bo całą masę absurdów wypełnić będziesz musiał włącznie z rozrysowaniem jak doszło do kolizji, jak pojazdy wyglądały w trakcie kolizji oraz jak wyglądały "po"...
Z tego co widziałem - masz odpalone 2 poduszki co przy tej wartości auta oraz reszcie zniszczeń (trafiona podłużnica, silnik pewnie z poduszek urwany, osprzęt pourywany,etc, itd...) niestety kwalifikuje auto na szkodę całkowitą i tej wersji się trzymajmy... (Jeżeli wartość wyliczonego odszkodowania przekroczy 50% wartości pojazdu w chwili wypadku ubezpieczyciel automatycznie liczy szkodę całkowitą)
Teraz są 2 warianty szkody całkowitej:
1) wartość pojazdu w chwili wypadku wypłacana w całości + przejęcie pojazdu przez PZU
2) wartość pojazdu w chwili wypadku minus wartość złomu powypadkowego = kwota odszkodowania (niższa) + złom (z papierami) który możesz sprzedać.
Musisz przekalkulować która opcja bardziej Ci się opłaca.
Z doświadczenia wiem iż "korzystniejsza" jest 2-ga opcja ale... musisz się liczyć z tym że powypadkowy złom który sprzedasz (w 5 min dosłownie) prędzej czy później i tak trafi na sprzedaż... Ktoś to kupi... kogoś "napasą"... ktoś się tym być może zabije...
No i za to co z auta zostało... nie wiem który to rocznik ale 4 może 5 tyś dostaniesz... bo wiadomo że "im" potrzebne są tylko papiery...
Można i inaczej... ale na to trzeba mieć czas... a mianowicie sprzedaż tego co ci z auta zostało na części...
Wówczas każdy cały element warty jest parę stówek... Wszystko co nietknięte...
Kolega tak z roztrzaskaną A4 sie bawił... 1,5 roku ale zgarnął za graty 10 tyś ... Handlarze za złom w całości dawali mu 4,5...
A z siedzień i kanapy zrobiliśmy jeszcze całkiem fajne meble ogrodowe
z airbagami - a jakże
Stanowczo natomiast odradzam opcję zrobienia tego za wszelka cenę i pognania...
Czasy "jeleni" się skończyły i jawnego rozbitka po naprawie nikt nie kupi... a jak to skrzętnie ukryjesz i nabywca się o tym dowie... możesz wylądować w sądzie - co miłe nie jest... lub z połamanymi kończynami (jak ma "kolegów") - co już w ogóle nie wchodzi w rachubę...
Jest i opcja 3-cia: czyli korzystasz z opcji nr 2, resztę auta "utylizujesz" na części a na papiery które masz ściągasz z zachodu identyczną i ...
P.S.
Jeżeli jednak się myliłem co do szkody i faktyczne zniszczenia nie są aż tak duże - bo po zdjęciach niewiele widać to nie gódź się na żadną finalną wycenę przy pierwszych oględzinach. Podpisać możesz ale z zaznaczeniem na piśmie klauzuli że ostateczna wycena szkody zostanie dokonana po rozebraniu pojazdu przez mechanika i oszacowaniu wszystkich zniszczeń... Wówczas bierzesz rozliczenie gotówkowe (czyli wartość odszkodowania to bedzie średnia pomiędzy naprawą w ASO a naprawą w warsztacie) i twój już problem skąd weźmiesz do niego części i za ile... Sam tak robiłem auta kilkakrotnie i zawsze 50% zostawało... Za skasowane drzwi w moim Caddy`laku dostałem 1650zł podczas gdy całą naprawa (używane drzwi+malowanie+złożenie+jeżdżenie za częściami) kosztowała niecałe 700 zł